Tworzy to, co mu w duszy gra

Dębówko. Rzeźbiarz ludowy

Lipa, topola i osika to gatunki drzew, które najczęściej stają się materiałem na rzeźby Kazimierza Kakowskiego. W jego pracach odnaleźć można motywy typowe dla naszego regionu m.in. rybaków, zwierzęta leśne i polowania, ale także ludowe, jak diabły czy maski duchów. – Praca w drewnie nie jest łatwa, czasem ręce bolą tak bardzo, że ciężko jest zasnąć, ale nie zamieniłbym rzeźbienia na inne zajęcie – mówi artysta.

Kazimierz Kakowski mieszka i pracuje w Dębówku w pobliżu Szczytna. – Przez pracę rozumiem rzeźbienie. Mam to szczęście, że robię to, co lubię i jak dotąd udaje mi się na tym zarobić – mówi artysta.
Jednak nie zawsze jego praca związana była ze sztuką. Przez lata pan Kazimierz pracował na budowie jako cieśla, a tworzenie drewnianych figurek traktował jako hobby. Sprzedawał je na odpustach, świętach miast i wsi oraz w ośrodkach wypoczynkowych jako pamiątki z pobytu nad jeziorami. – Staram się uwieczniać scenki polowań, zwierzęta leśne i świętych – mówi artysta. – Często rzeźbię postaci występujące w naszej kulturze ludowej jak diabeł, baba, rybak ciągnący sieci – dodaje.
Dzieciństwo z dłutem w ręce
Jego przygoda z rzeźbą i plastyką zaczęła się jeszcze w dzieciństwie. W wieku pięciu lat pan Kazimierz tworzył pierwsze rysunki węglem i drewniane figurki. „Zaraził” się tym od rodziców, którzy w ten sposób kultywowali ludowe tradycje. – W domu od zawsze obecne były wycinanki, koniki z ciasta i pajęczyny z wikliny, które robili rodzice – mówi pan Kazimierz. – Była to dla mnie spora inspiracja, do dziś powracam do tych motywów – dodaje.
W wieku szkolnym artysta porzucił rzeźbę i zajął się zdobywaniem zawodu. Do systematycznej pracy w drewnie powrócił dopiero kilka lat temu, po prawie trzydziestu latach przerwy. – Zobaczyłem na targowicy człowieka sprzedającego rogi. Wtedy uświadomiłem sobie, że mogę zrobić coś ciekawego, przecież potrafię rzeźbić. I tak się zaczęło – wspomina pan Kazimierz.
Zachęcony pierwszymi sukcesami postanowił pójść dalej i sprzedać swoje prace szczycieńskich hotelarzom. Tu jednak spotkał go niemały zawód. – Zaprezentowałem rzeźbę jelenia, ale właścicielka hotelu skrytykowała mnie i poradziła, abym wrócił do domu i jeszcze popracował, bo na razie moje prace nie nadają się do sprzedaży – mówi Kakowski. – Jednak ta sytuacja zmobilizowała mnie do dalszej pracy – dodaje.

Rzeźba dobra na wszystko
Dalsze doskonalenie warsztatu opłaciło się i zaowocowało zdobyciem nagród na kilku konkursach i przeglądach. Artysta zajął pierwsze miejsce w konkursie rzeźby ludowej w Biskupcu, czwartą nagrodę w Gdyni za scenkę rybacką. Jego rzeźby ozdabiają też nadleśnictwa, remizy strażackie, szkoły i prywatne posesje. - Jedną z prac kupiła ode mnie ambasador Szwajcarii, inna trafiła za ocean. Kiedyś kolega ze Stanów Zjednoczonych, który był w kraju na wakacjach, kupił ode mnie rzeźbę Żyda na szczęście. Kilka tygodni po powrocie do domu zadzwonił, że jego żona jest w ciąży. Nie tego od Żyda oczekiwał, ale gdy o tym zdarzeniu dowiedział się jego przyjaciel, to tez kupił podobną figurkę, bo on akurat bardzo chciał mieć dziecko – opowiada Kakowski.

Pamiątka ze Szczytna
W styczniu pan Kazimierz otrzymał dotację z urzędu pracy na uruchomienie własnej działalności gospodarczej. Za pieniądze wyposażył warsztat w profesjonalne narzędzia rzeźbiarskie, kupił też sporo drewna na kolejne prace. – Do końca roku chciałbym zbudować przy domu pracownię i zorganizować galerię, aby moi goście i klienci mogli zobaczyć prace – mówi pan Kazimierz. – Chciałbym też stworzyć specjalną pamiątkę ze Szczytna, coś co połączy wszystkie symbole miasta: piękno przyrody, herb z jeleniem, zamek i rybaka – dodaje.

Paweł Salamucha

Fot. Paweł Salamucha

Artysta pracuje nad rzeźbą świętego Franciszka z ptakiem na dłoni


Artykuł ukazał się w nr. 16.04.2010 numerze Tygodnika Szczytno